W Bieszczadach rozpoczęła się Górska Odyseja - ekologiczna akcja poświęcona walce z śmieciami w górach i lasach. 1 etap obejmował 70 kilometrów marszu wzdłuż Głównego Szlaku Beskidzkiego przez Bieszczady do granicy z Beskidem Niskim. Zimowa aura, choć w górach przepiękna, sprawiła wiele trudu ochotnikom z Wrocławia, Warszawy, Bydgoszczy, Rzeszowa, Krosna i Dukli, którzy stawili się na starcie wyprawy.
#GórskaOdyseja to wyjątkowa akcja edukacyjno-ekologiczna: marsz górskimi szlakami wzdłuż południowej granicy Polski, połączony ze sprzątaniem szlaków i edukowaniem turystów. 700-kilometrowa trasa podzielona jest na 10 etapów. W jeden wybrany weekend w miesiącu grupa wolontariuszy pod przewodnictwem ekologa i podróżnika Dominika Dobrowolskiego pokonuje każdorazowo ok. 70 km.
Trasa 1 etapu prowadziła z Ustrzyk Górnych do Komańczy. Wyprawa przemaszerowała m.in. szczytami bieszczadzkich połonin Caryńskiej i Wetlińskiej, a także mało uczęszczanym czarnym szlakiem przez Falową i Łopiennik oraz czerwonym przez Chryszczatą.
- Maszerowało się trudno. Padał deszcz, wiatr przekraczał na połoninach prędkość 120 km/h, na górze było też sporo śniegu. Ale warto było ponieść ten wysiłek, żeby zwracać uwagę na problem nadmiaru plastikowych śmieci, które zalewają nasz świat. Jeśli sami nie włożymy wysiłku w ograniczanie używania jednorazowych opakowań, segregowanie i recykling odpadów, to czeka nas bardzo marna przyszłość - mówi Przemysław Przybylski, rzecznik banku Credit Agricole.
Dominik Dobrowolski zwraca też uwagę, że pogoda - jak na styczeń - była bardzo nietypowa. - W styczniu powinno być dużo śniegu i bardzo mroźnie, a tymczasem w weekend wiał halny. W dolinach zamiast śniegu mieliśmy tylko błoto. Ochłodziło się i sypnęło dopiero trzeciego dnia marszu i wtedy były momenty, że szliśmy w śniegu po pas. To oczywiście efekt zmian klimatu, który stale się ociepla i jest coraz bardzie nieprzewidywalny. Ta pogoda wybudziła królów Bieszczad - niedźwiedzie brunatne, których świeże ślady wszędzie spotykaliśmy na szlaku. Warto pamiętać, że każdy, kto zimą pali w piecu plastikowe śmieci, przyczynia się do pogłębienia tego efektu i jeszcze bardziej zanieczyszcza środowisko - zwraca uwagę ekolog.
Bieszczadzki etap Górskiej Odysei, to dopiero początek długiej drogi. Cała akcja zakończy się w październiku w Świeradowie Zdroju w Górach Izerskich. Uczestnicy marszu na wszystkich etapach będą sprzątać śmieci pozostawione przez turystów na szlakach i w lesie. Niestety, mimo edukacji i licznych apeli, wciąż jest to ogromny problem. Lasy Państwowe wydają corocznie ponad 20 mln złotych na akcje sprzątania, a mimo to śmieci nie ubywa. Wielu ekologów i samorządowców uważa, że skutecznym rozwiązaniem byłoby nałożenie kaucji na jednorazowe opakowania (puszki, butelki szklane i plastikowe). Taki system działa w wielu krajach i przynosi wymierne efekty, ale w Polsce nie może się przebić.
- Turysta w lesie, a zwłaszcza w górach, powinien mieć świadomość, że przychodzi do pewnego sanktuarium natury. Las jest obszarem, w którym ludzie są tylko gośćmi, więc powinniśmy się zachowywać właśnie jak goście. Zabierajmy wszystkie śmieci ze sobą i zostawmy tylko odcisk stopy na piasku, czy na śniegu - zachęca Edward Marszałek, rzecznik Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Krośnie.
Akcji towarzyszy plenerowa wystawa fotografii, którą obecnie można oglądać w Krośnie i Głogowie, a także cykl podcastów i webinarów - wszystkie można znaleźć na stronie www.mniejplastiku.pl. Przedsięwzięcie jest częścią kampanii edukacyjnej #MniejPlastiku, realizowanej przez bank Credit Agricole wraz ze spółką leasingową EFL. Partnerami kampanii są także stowarzyszenie Program Czysta Polska oraz Lasy Państwowe.
Obejrzyjcie, jak wyglądał 1 etap naszej wyprawy na ratunek zaśmieconym górom i lasom.
Kolejny etap planujemy od 19 do 21 lutego - z Komańczy do Dukli. Możecie dołączyć na dowolnym odcinku. Wszystkie szczegóły znajdziecie na facebookowym profilu @GórskaOdyseja. Można też pisać na adres: [email protected]