Tragedia dzieki pania z placowki zamykam konto zabieram swoje pieniadze.

Jestem bardzo zadowolona z obsługi w oddziale oraz z mojego doradcy pani Patrycji.

Opis dotyczy starej sprawy jednak na przełomie lat obsługa bez zmian (rachunek ostatnio zamykałem) także pozwolę sobie szczegółowo opisać ku przestrodze. Dramat, żenada, koszmar pejoratywne określenia mnożyć można. Staram się unikać wizyt w oddziałach (zwłaszcza tym), ale czasem zwyczajnie trzeba. Jakiś czas temu miałem nieszczęście być dwa razy. Wizyta 1: Godzina 12.30 – wchodzę puściutko jedna „łania” na stanowisku coś tam klika. Myślę mam szczęście załatwię sprawę natychmiast – gdzie tam pani „rozkosznie” stwierdziła, że nie ma czasu bo wiadomo klika przecież strategicznie. Na szczęście po krótkiej dyskusji jako klient premium (w założeniu ten szczególnie „dopieszczany” bo przecież wory pieniędzy do banku przynosi) zostałem odesłany na górę (wyżej, lepiej – sielanka). A tam niespodzianka siedzi pani i, co robi – tak jest – klika :-). Teraz dygresja – może nieuchwytny, magiczny dyrektor oddziału do serca weźmie. Ja także firmę prowadzę – klient przychodzi rzucam wszystko i go z szacunkiem, atencją obsługuję nie zaś łaskę robię ganiając z góry na dół. Wracając do meritum – pięterko, dział premium klientów zero (ja jeden, jedyny) siedzę niczym marzyciel pociągu wypatrujący na zamkniętym dworcu. Wzorcowość klika dalej a nóź klient sobie pójdzie. Po jakichś 20 min. słyszę wreszcie proszeeeeeeeeee i co – pstro. Okazało się bowiem, że ów wybitny byt karty płatniczej nie przyjmie do zniszczenia. Skąd w ogóle taki pomysł – rozkosznie dziewczę pyta? Tłumaczę – na piśmie bank mnie serdecznie poprosił, abym w trosce o środowisko starą przy okazji do placówki odniósł – specjalistycznie zutylizują. Słuszna idea; cała akcja reklamowa na tym oparta – cóż z tego. To centrala – niemniej rozkosznie jak wyżej opisałem – dziewczę skwitowało a biednemu petentowi ręce opadły. Wizyta 2: dnia 12.10.2021 r. godzina 13.05 – chciałem jedynie wpłaty dokonać i, co – pstro (taki slogan na placówce konieczny bo rzeczywistość odzwierciedla). Inna niż podczas wizyty 1 jednak nie mniej rozkoszna nimfa poinformowała – jesteśmy pełni nie przyjmujemy wpłat. Ludzie o trzynastej godzinie. Zapytałem gdzie jest oddział do pracy przygotowany. W Markach usłyszałem. Adres poproszę dokładamy – tu następna wybitność – ul. Piłsudzkiego. Chwila pauzy czekam na podanie nr posesji (wszak o dokładny adres poprosiłem) jednak bez efektu. Pani ul. Piłsudzkiego prze 10 km w Markach rozciągniętą za wystarczająco precyzyjny namiar uznała. Za wygraną nie dałem o nr dopytywałem. Wówczas stojąca wybitność usiadła i wiadomo KLIKAĆ zaczęła. Jedna z klientek porażona obsługą sprawdziła, podała. Klientka nie pracownica bo ta klikała dalej bez kontaktu z rzeczywistością (ja wyszedłem „wzruszony” całokształtem). Do dyrektora oddziału telefonu brak. Na infolinię zadzwoniłem - łaskawie można na spotkanie się umówić, ale nie z dnia na dzień rewelacja. Jak chcecie mi coś wcisnąć wydzwaniacie z uporem godnym lepszej sprawy mimo, iż zgody na kontakt nie wyraziłem a jak trzeba nieprawidłowości wyeliminować na audiencję człowieku jak u papieża wyczekuj. Kilka lat mam (miałem bo zamknąłem tez nie bez problemów) rachunek – kiedyś o niebo lepiej było a teraz „mędrzec mędrcem” pogania na nowo definiując pojęcie absurdu. Zakład pracy chronionej chwalebna idea, ale w bankowości średnio trafiona. Sugeruję przebranżowić towarzystwo w kierunku kopania rowów chociaż przy takiej postawie powodzenia w robotach ziemnych próżno szukać (każdy rów krzywy). Pozdrawiam ozięble zakład pracy chronionej na ul. Malborskiej 1 uzurpujący sobie prawo do nazwy "Bank".

Jestem zadowolona z pomocy Pani Patrycji. Polecam konto rodzinie i znajomym. Irma